sobota, 7 kwietnia 2012

Weekend w kolorze świąt

Za oknem wiosny nie widać. Na Stalowej szaro i buro. Dobrze, że w domu tulipany i żonkile.

Świętującym życzę spokojnych, radosnych i wiosennych Świąt. 
A nieświętującym super weekendu w gronie najbliższych. 

W kuchni na Stalowej pachnie sernikiem i jajkami. Zrobiłam już sos, kaczka czeka na pieczenie, nadzienia do jajek gotowe, lista rzeczy pozostałych do zrobienia czeka na wieczór. W tym roku postanowiłam wykorzystać znajome blogi i robię śniadanie pod znakiem blogowo-internetowym.
Jutro na stole:
- jajka od Polki
- sos od truskawkowej Ani
- sernik z Kwestii Smaku z własnymi modyfikacjami

A dodatkowo:
- sałatka makaronowo-brokułowa
- kaczka w pomarańczach
- i obowiązkowo pasztet
Pasztet to wiekowa tradycja w mojej rodzinie. Chyba mogę powiedzieć, że przechodzi z pokolenia na pokolenie. Oczywiście dziś najlepszy wychodzi spod babcinej ręki, ale i mój debiut jest całkiem, całkiem.

Pasztet mięsny:
Składniki:
0,5 kg wołowiny
0,5 kg cielęciny
0,5 kg kurczaka - u mnie udko
0,5 kg podgardla
0,5 kg wieprzowiny
0,3 kg wątróbki
4 marchewki
2 pietruszki
cebula - opalona na palniku
5 ziaren pieprzu
2 listki laurowe
3/4 świeżo startej gałki muszkatołowej
sól do smaku
mielony pieprz do smaku
czerstwa bułka
6 żółtek
6 białek
0,1 kg słoniny
trochę oliwy do wysmarowania blaszek
tarta bułka do obsypania blaszek

Mięso (bez wątróbki) i warzywa wkładamy do garnka pełnego wody, dodajemy pieprz w ziarnach i liść laurowy. Gotujemy 3 godziny. Ugotowane mięso studzimy. Odlewamy do małego garnuszka trochę wody z mięsa i gotujemy w niej wątróbkę (około 20 minut) - studzimy, a w wodzie namaczamy czerstwą bułkę.
Obieramy mięso z kości i chrząstek (tłuszcz zostaje). Warzywa nie są potrzebne jeśli chcemy by pasztet nie zepsuł nam się szybko. Mięso (wątróbkę też) mielimy dwukrotnie w maszynce do mięsa (moja siostra testuje robienie pasztetu w termomiksie - wkrótce się dowiem czy się udało) - razem z mięsem mielimy też namoczoną bułkę.

Do tak powstałej masy dodajemy 6 żółtek. Dokładnie mieszamy i doprawiamy: gałką, pieprzem i solą - masa powinna być odrobinę mocniej przyprawiona od smaku jaki chcemy uzyskać - trochę bardziej słona, trochę bardziej pikantna. 6 białek ubijamy na pianę. I pianę łączymy z mięsną masą - delikatnie. Blaszki na pasztet wykładamy papierem, smarujemy oliwą (lub smalcem). Kroimy słoninę w cienkie paseczki i układamy je na dnie blaszki - co kilka centymetrów. Posypujemy dno blaszki i jej boki bułką tartą - nie za dużo! W tak przygotowanych blaszkach układamy mięsną masę, dokładnie ubijamy - uwaga masa mięsna nie powinna zajmować więcej niż 0,5 - 0,7 wysokości blaszki - pasztet rośnie. Pieczemy w temperaturze 180-220 stopni przez 1,5 godziny. Po godzinie pieczenia pasztet dobrze jest skontrolować.



A w zeszłym roku robiłam takie jajka z migdałami.

4 komentarze:

  1. Paulino! Cudownych Świąt! Słońca na twarzy, bo za oknem raczej trudno go znaleźć:)
    Leniuchuj, gotuj, ciesz się mazurskimi jajami;) i po prostu wypoczywaj!
    Uściski:*

    OdpowiedzUsuń
  2. pięknych
    Świąt
    posypanych cukrem pudrem

    OdpowiedzUsuń
  3. Pasztet "jak u mamy"!Przepyszny!

    Bywalcy w Kuchni na Stalowej

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam serdecznie
    Czytałam Pani artykuł "nie jestem mamą gorszego dziecka",który mnie bardzo poruszył. Jakbym widziała w nim siebie.
    Nie moge znaleźć do Pani namiaru na pw,wiec proszę wybaczyć, że piszę w komentarzach.
    Sama mam 7letniego neipełnosprawnego Kubusia. Niestety wychowuje go sama, dlatego jestem"jakby zmuszona" do pokazywania go swiatu-zakupy, sprawunki, wszędzie muszę go ze sobą zabierać. Aby wyjść gdzieś sama nie mam takiej możliwości. Kuba jest zemną wszędzie, na weselch, komuniach, imprezach rodzinnych, u znajomych itd. Z racji szukania różnych metod rehabilitacji dużo podróżujemy-delfiny w Turcji, reh na Ukrainie, terapia w Krakowie, samolot, pociąg itp, nie mam żadnego problemu (ostatnio bardziej fizyczny, bo Kuba rośnie).
    Spojrzenia ludzi?? Już nie patrzę, choć czasami ktoś bardziej "natretny" potrafi mnie wyprowadzic z równowagi. Generalnie jednak staram sie aby Kuba miał wiele bodźców, jakąś radość z życia, a przy oakzji ja z nim.Więc widział już morze, góry, Muzeum pod Sukiennicami w Krakowie, Kraków, część Warszawy, kawałek Turcji :) I mi z tym dobrze:) Mu myśle ze też :)
    POzdrawiam serdecznie , życzę dużo siły, zaparcia i przede wszystkim zdrówka dla Mlodego!
    Hanna Synowiec mama Kubusia
    www.mojkubusiek.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wizytę w kuchni na Stalowej i pozostawienie komentarza. Przepraszam za włączoną weryfikację obrazkową, to z powodu spamu, który zalewa blog. Mam nadzieję, że mimo to napiszesz kilka słów.

W kuchni na Stalowej

Related Posts with Thumbnails