poniedziałek, 26 lipca 2010

Nie ma już Parowozowni

Trochę nie mogę znaleźć słów. Za oknem deszcz. Szaro dziś na Pradze, ale wreszcie chłodno. Niestety w sobotę 24 lipca Praga straciła jeden ze swych zabytków - XIX-wieczną Parowozownię, o której pisałam tu.

Liczyłam, nie tylko ja, że konserwatorzy zabytków staną na wysokości zadania i doprowadzą do odbudowy parowozowni, że zabytek zacznie znów służyć ludziom, a firma niszcząca go zostanie stosownie ukarana. Niestety tak się nie stało. W sobotę rano (bardzo rano) na teren parowozowni wjechał ciężki sprzęt i dokończył dzieła. Już nie ma czego odbudowywać. A jeśli nawet, to już nie będzie to budynek XIX-wieczny, zabytkowy. Został gruz.

Zastanawiające jest, kto przeprowadza rozbiórki w sobotę rano... Myślę, że barbarzyńcy dokonujący dewastacji obawiali się wystąpień mieszkańców Pragi i stowarzyszeń broniących tych niewielu zabytków, które Warszawie zostały.

Dziś nie ma już czego bronić.



Na pocieszenie brukselka w beszamelu (jeden z przepisów z domowego archiwum - dawno nie gotowany):

Sos beszamelowy:
2 łyżki masła
1 łyżka mąki
0,5 szklanki mleka
starta gałka muszkatołowa
sól
pieprz

Na patelni rozpuszczam masło, wsypuję mąkę - dokładnie mieszam na jednolitą masę. Wlewam mleko - mieszam tak aby nie było grudek. Jeśli sos jest za gęsty dodaję mleka. Doprawiam solą, pieprzem i gałką muszkatołową.

0,5 kg brukselki
20 dkg boczku
sos beszamelowy
trochę startego żółtego sera

Brukselkę podgotowuję w lekko osolonej wodzie z małym dodatkiem cukru. Wykładam do (w moim przypadku) tartownicy. Boczek kroję w kosteczkę, podsmażam na patelni. Gotowy wysypuję na brukselkę. Całość zalewam sosem beszamelowym, posypuję startym żółtym serem. Wkładam do piekarnika na 10 minut w temperaturze 180 stopni.


I inny kawałek Pragi - ulica Inżynierska numer 3. Miejsce kilku klubów, pracowni i galerii artystycznych. Ale o tym innym razem...

sobota, 24 lipca 2010

Motyle i Pavlova

Błąkam się po Pradze... Czasem robię zdjęcia, niestety tylko z komórki, bo aparatu wciąż zapominam spakować między pieluchy. Dziś motyle! Motyle z Parku Praskiego (w który w sobotę, dziś o 20 darmowy koncert Spiętego). Motyle wymalowane zostały na jednym z drzew, ale w parku wcale nie są osamotnione. Jak dobrze popatrzeć, dobrze pospacerować, to na praskich drzewach można odnaleźć kilka obrazków. Warszawiaków zachęcam do szukania (a jak już zapakuję aparat to udokumentuję i przedstawię tu).

Wszechogarniające gorąco daje się we znaki wszystkim i nawet zapowiadane na dziś deszcze i burze w Warszawie nie pomagają (fakt że do tej pory na Pradze spadło zaledwie kilka kropli). W ty tygodniu, mimo upałów, musiałam wpaść na chwilę do rodzinnego miast, do rodziców. Była to doskonała okazja, aby wypróbować przepis na Pavlovę z owocami, którą znalazłam na blogu Waniliowo u An-ny, opiekunki biało-czarnego kota. Przepis podaję z moimi zmianami.

Składniki:

6 białek (najlepsze w temperaturze pokojowej)
300 g drobnego cukru
1 łyżka mąki ziemniaczanej
1 łyżeczka octu winnego
szczypta soli
1/2 litra bardzo dobrze schłodzonej śmietany kremówki (koniecznie musi być dobrze schłodzona!)
2-3 łyżki cukru pudru
2-3 łyżki serka mascarpone
pudełeczko malin
pudełeczko borówek amerykańskich

Piekłam Pavlovę w nowym, gazowym piekarniku rodziców i niestety beza mi się troszkę przypiekła. A przepis podaję taki jak bym miała piec w domu:
Piekarnik nagrzewam do 150 stopni. Białka ubijam z solą na sztywną pianę. Do piany dodaję delikatnie cukier i ocet. Miksuję tak długo aż piana będzie sztywna, wtedy dodaję mąkę ziemniaczaną i mieszam. Płaską blachę wykładam pergaminem, a na nim z masy bezowej formuję koło - średnicy około 20-25 cm. Tak uformowany blat wkładam do piekarnika - piekę 90 minut w temperaturze 150 stopni (piekarnik elektryczny z górną i dolną grzałką), potem wyłączam temperaturę i włączam wiatraczek - tak studzę bezę jakieś 15-30 minut(jeśli nie mam wiatraczka po prostu uchylam drzwiczki piekarnika). Beza ma być z wierzhu chrupiąca, a w środku delikatnie miękka. Oczywiście najlepiej samemu, na bieżąco oceniać czy już, a może jeszcze...

Upieczoną bezę zdejmuję z pergaminu i kładę na talerzu. Ubijam śmietanę kremówkę wraz z cukrem pudrem dodaję kilka łyżek serka mascarpone. Bitą śmietanę wykładam na bezę, na wierzch wrzucam owoce. U mnie borówki i maliny - ale wszystkie inne się wybornie nadają. Zimą ananas i mandarynki!


niedziela, 18 lipca 2010

Upał i 26 muszelek

Upał. Dzielnie siedzimy w domu - całymi dniami niestety. Młody jest za młody na takie temperatury, dlatego czekamy do 18- 19 aby wyjść na spacer. Spacer w praskiej okolicy: Park Praski, Park Skaryszewski, Inżynierska, Wileńska, 11-Listopada... To też doskonała pora na zimne piwo dla mojego męża, a dla mnie jeszcze tylko na sok jabłkowy... (dlatego odwiedzamy Sen Pszczoły, Saturator lub barek w Parku Praskim, a jak mamy ochotę na ciasto to wypuszczamy się do Misianki w Parku Skaryszewskim). Wędrujemy dobrze znanymi nam praskimi uliczkami, wciąż odkrywając je na nowo, trochę inaczej. Zwracamy uwagę na place zabaw, przedszkola, centra zabaw dla dzieci.

Podobno Praga robi się coraz droższa - jeśli mowa o cenach lokali użytkowych (choć i ceny mieszkań skoczyły do góry). Podobno nasz urząd dzielnicy szaleje, narzucając bardzo wysokie ceny za wynajem lokali. Nie zmienia to faktu, że takie powstają. Czekamy na otwarcie kolejnej kawiarni-knajpki (?) na Wileńskiej i cieszymy się nowootwartym sklepem-pracownią z obrusami, zasłonami, krzesłami, meblami, o którym już wspominałam.

Powoli planujemy wakacje, szukamy jakiegoś fajnego miejsca nad wodą (rzeka, jezioro, morze), gdzie możemy się wybrać z bardzo małym maluchem. Może (drodzy czytelnicy i czytelniczki) znacie godne polecenia gospodarstwo agroturystyczne? domki? pensjonat?...

Nie pojechałam (jeszcze...) nad morze, ale mam muszelki. Dokładnie 26 muszelek. Potrawę obmyślałam dość długo, musiałam też zaczekać aż Pani Wanda z warzywniaka dowiezie dla mnie makaron muszelki - właściwie muszle. Dziś serwuję delikatne muszle ze szpinakiem:


Składniki:
makaron muszle - sztuk 28 ugotowałam - 2 mi się rozwaliły więc zostało 26
paczka mrożonego szpinaku - choć wiadomo - lepszy świeży
1 jajko
1 serek topiony - śmietankowy, kanapkowy - jak kto lubi
sól
cukier
trochę żółtego sera startego na tarce - może być też parmezan.


Makaron gotuję - zgodnie z instrukcją (czyli u mnie jakieś 13 minut). Po odcedzeniu wszystkie muszelki rozdzieliłam - układałam na talerzu, aby się nie posklejały. Na patelni lekko podsmażyłam rozmrożony szpinak, doprawiłam solą i cukrem, wbiłam do niego jedno jajko i dokładnie wymieszałam. Serek topiony rozdrobniłam i małe jego kawałki wrzucałam do szpinaku, aby się rozpuściły. Wystudzonym szpinakiem faszeruję muszelki, które układam obok siebie w żaroodpornym naczyniu. Posypuję starty żółtym serem. Wkładam do piekarnika i zapiekam przez 10 minut w 180 stopniach. I już. Pewnie smakowały by podane z białym winem.


piątek, 9 lipca 2010

Mały człowiek i mięsno-warzywne wspomnienie

Mały człowiek w domu wprowadza swoje nowe porządki. Po pierwsze - ja nie dość, że nadal muszę się obejść bez serów pleśniowych to z mojej diety musiałam wykluczyć masę rzeczy (o czym już wspominałam). Dlatego dziś na obiad pulpety na parze i gotowana marchewka bez groszku...
Po drugie - pory jedzenia dyktuje on. Mowa przede wszystkich o jego porach jedzenia, do których ja się muszę dostosować. Nowe porządki też dotyczą rozłożenia różnych rzeczy - pieluch, kocyków, kremów, zabawek... bardzo to cudne i bardzo mnie cieszy. Ale nie wszystko kręci się wokół malucha, zrobiliśmy porządek w książkach. Postanowiliśmy ułożyć je na półkach kolorami - kolorami grzbietów. Biały kot znów się załapał na zdjęcie.
Zdjęcie przecięte jest białym kablem - to antena od telewizora. Zainstalowaliśmy odbiornik telewizyjny w dużym pokoju, aby oglądać mundial i dzielnie oglądamy. Stałam się zapalonym kibicem piłki nożnej. Już się nie mogę doczekać finału - Holandia-Hiszpania- w niedzielę.

W moim zbiorze zdjęć znalazłam kilka fotografii - dość apetycznych muszę przyznać. Dlatego dziś łopatka z warzywami.

Składniki:
około 600 gram łopatki (myślę że może być zastąpione piersią kurczaka lub indyka)
1 czerwona papryka
250 gram pieczarek
brokuły
pół opakowania mrożonej fasolki
kilka łyżek sosu sojowego
1/2 szklanki białego wina
olej do smażenia
3 łyżki sosu chili
sól
2-3 łyżki mąki ziemniaczanej
1/2 kostki rosołowej
trochę ostrej papryki w proszku
cukier

Mięso pokroiłam na kawałki zalałam 1/2 szklanki białego wina, sosem sojowym i sosem chili, trochę posoliłam. Wstawiłam na godzinę do lodówki. Po wyjęciu z lodówki do mięsa dodałam 2-3 łyżki mąki ziemniaczanej. Usmażyłam na oleju i wrzuciłam do miski. Na tej samej patelni usmażyłam warzywa - paprykę czerwoną w kawałkach, zblanszowane brokuły, zblanszowaną zieloną fasolkę i 250 gram pieczarek. Smażąc warzywa dodałam do nich pół kostki rosołu kurzego rozpuszczonego w połowie szklanki wody, sos sojowy, trochę ostrej papryki w proszku, i 2-3 łyżeczki cukru. Do warzyw wrzuciłam mięso i jeszcze chwilę smażyłam. Podałam z ryżem.

Na upały to może za ciepłe danie... ale może na kolacje ktoś się skusi.
Lokalnie. Odkryłam nowe miejsce na ul. wileńskiej - sklep, gdzie można kupić obrusy, zasłony, taborety, mebelki - z jedną z współwłaścicielek w środku- bardzo miłą i gadatliwą. Na językach znowu znalazła się Praga, Praga dziś.

W kuchni na Stalowej

Related Posts with Thumbnails