sobota, 20 marca 2010

Zmokłam wiosennie

Nie lubię robić zakupów w weekend. Po prostu nie znoszę. Zwłaszcza w dużych marketach, bo co innego owocowo-warzywny bazar, warzywniak, okoliczna piekarnia czy giełda staroci. Dziś niestety zdarzyło się tak, że bez dużego molocha się nie dało. Założyłam okulary przeciwsłoneczne i dzielnie wraz z mężem przemaszerowałam całą Stalową. I było cudnie i wiosennie. Sąsiedzi wyszli na ulice, dyskutują, plotkują, piją (choć ci co piją, to na ulicy stoją nawet w środku zimy), chłopaki podrywają dziewczyny, które wreszcie mogą pochwalić się opalenizną zdobytą na solarium. A i Guma dostał piwo. Bardzo to wszystko urocze.


Wczoraj pisałam, że nie widziałam początku robót w celu ustawienia nowych latarni. Dziś zwracam honor- na odcinku od Szwedzkiej do Czynszowej są namalowane niezbędne do wymiany znaczki, w kolorach pomarańczowym i różowym- bardzo przyjemnie, zwłaszcza dlatego, że niosą ze sobą cudowną perspektywę oświecenia.

A w drodze powrotnej spadł deszcz - ciepły wiosenny deszcz. Zmokłam ja, mój mąż, zakupy, moje okulary przeciwsłoneczne i kebab mojego męża.

No i przez tego kebaba, kupionego przy supermarkecie dziś na obiad była tylko zupa. A konkretniej zaostra zupa-krem z dyni z grzankami.
Składniki:
wywar warzywny - może być z dodatkiem kawałka kostki rosołowej
2 marchewki
1 mała czerwona cebulka
400 g dyni
chili w proszku
sól
pół łyżeczki cukru
śmietana

Wywar gotuję, wrzucam do niego marchewki pokrojone w plasterki. Na patelni, na oliwie podsmażam pokrojoną w kosteczkę cebulę i drobno pokrojoną dynię. Dodaję sól i chili. No właśnie - to nieszczęsne chili - sypnęłam na oko. I słabe to moje oko, bo gdyby nie śmietana to by nie dało się zjeść. Z chili trzeba uważać. Wszystkie warzywa z patelni wrzucam do wywaru z marchewkami i gotuję aż dynia i marchewka będą miękkie, dodaję cukier jeśli potrzeba. Wtedy zatrudniam blender i miksuję przestudzoną zupę na krem. Dodaję śmietany do smaku. U mnie przez chili potrzebowałam bardzo dużo śmietany :)

Podałam z grzankami z piekarnika, bo nigdzie nie mogłam kupić dziś groszku ptysiowego.

2 komentarze:

  1. coś musisz z oświetleniem przy zdjęciach zrobić, bo średnio to zdjęcie wyszło :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chwila. Chwila. Paulino myślałam, że dynię kupiłaś już jakiś czas temu. To znaczy, że tak długo dynia zachowuje świeżość?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wizytę w kuchni na Stalowej i pozostawienie komentarza. Przepraszam za włączoną weryfikację obrazkową, to z powodu spamu, który zalewa blog. Mam nadzieję, że mimo to napiszesz kilka słów.

W kuchni na Stalowej

Related Posts with Thumbnails